Relacje

Rajd „Żołądkowy” 2004
Babia Góra i okolice
05-07.03.2004

Relacja z trasy 3-dniowej z Suchej Beskidzkiej

Czwartek

Zbieramy się w holu dworca pod... no właśnie - trzeba będzie zmienić miejsce zbiórek, neonu „KWIATY” już nie ma! Mimo wszystko udało nam się odnaleźć. Podróż przebiega bez zakłóceń, są nawet miejsca siedzące i można się przespać.

Piątek

O godzinie 8 rano nasza dzielna ekipa (niestety tylko 7 osób i niestety sami faceci) wysiada w Suchej Beskidzkiej. Znajdujemy szlak aby za moment znów go zgubić i kręcimy się po wsi jakieś pół godziny. W ten sposób wyczerpujemy 3-dniowy limit błędów nawigacyjnych i do końca rajdu nie mamy już problemu ze znalezieniem szlaku. Pierwsze podejście niezbyt miło nas zaskakuje - odcinek, który miał zabrać nam wg informatorka ok. 1-2 godzin pokonujemy w prawie 4! Nie wróży to dobrze naszej ekipie, ale jesteśmy dobrej myśli. Przez pierwsze 5 kilometrów towarzystwa dotrzymuje nam pies niestrudzenie biegnąc za nami, przed nami a czasem nawet brodząc w śniegu obok nas. Wreszcie docieramy do miejscowości Przysłop i po krótkich zakupach idziemy do Toczek, gdzie wkraczamy na szlak żółty. Po podejściu na Kiczorę i porównaniu naszego czasu z informatorkowym dochodzimy do wniosku, że nie jesteśmy w stanie dotrzeć do chaty Adamów w rozsądnym terminie. Pomysł skrócenia sobie drogi przez ominięcie podejścia na Jałowiec podczas marszu zostaje zamieniony na pomysł zmiany miejsca noclegu na schronisko Opaczne zaznaczone w informatorku jako miejsce krótkiego odpoczynku. Po dotarciu do schroniska ok. godziny 18-tej okazuje się, że jest ono zamknięte. Na szczęście na drzwiach widnieje numer telefonu do właściciela, który podaje nam miejsce schowania klucza i obiecuje dotrzeć do nas za 2 godziny. W schronisku nie ma prądu, ciepłej wody a temperatura nie jest wiele wyższa od zewnętrznej ale w końcu mamy dach nad głową. Na szczęście jeden z nas posiada kuchenkę turystyczną, na której robimy sobie herbatę ze śniegu. Po umówionym czasie dociera właściciel i rozpala w kominku, co podnosi temperaturę aż do 10 stopni powyżej zera i daje nam możliwość wysuszenia rzeczy. Około 22-giej zmęczeni po ciężkim dniu kładziemy się spać.

Sobota

Godzina 0:05 - budzi mnie dzwonek telefonu. Dzwoni Agnieszka, aby poinformować mnie, że druga trasa 3-dniowa właśnie dotarła do schroniska. Szok wywołany tą informacją jest dość poważny. Rano wstajemy i postanawiamy profilaktycznie skrócić sobie nieco trasę. Schodzimy do Zawoi Centrum a stamtąd PKS-em dostajemy się do Zawoi Markowe. Teraz czeka nas podejście zielonym szlakiem do schroniska Markowe Szczawiny, gdzie mamy metę. Na szczęście szlak jest przetarty i docieramy tam ok. 16-tej. Stopniowo schodzi się reszta grup. Meta całkiem sympatyczna - zwłaszcza część nieoficjalna ;-)

Niedziela

Powrót. Trochę przesiadek, ale przynajmniej można zwiedzić Kraków.

No i to by było na tyle. Rajd zaliczam do bardziej udanych i już czekam na następny :)

Piotr Tomys

<< powrót

© 2008 - 2012 Akademicki Klub Górski „Halny” Poznań